niedziela, 15 grudnia 2013

Dzien 11 - wielki guz!

Dzisiaj rano zaliczyłam kolejny raz siłownię. Jupii - udało mi się zostawić dzieciaczki i pobiegłam jak najszybciej zrobić nogi i brzuch (które według planu miały być jutro).
Problem pojawił się jeden - jest nim moja koordynacja (?). Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale często upuszczam coś i rozwalam - wsadzam też palce do oka, a w trakcie oglądania filmów wbijam łokcie albo walę pięściami po twarzy.
 
Dziś na siłowni zmieniałam ciężary przy przysiadach - zaczęłam od rozgrzewki ze sztangą 10 kilogramową. Zrobiłam 30 szybkich przysiadów i poszłam robić normalne z większym obciążeniem. Najpierw 30 kg, później seria z 35 kg. Żeby zrobić serię z 40 kg obciążeniem zdjęłam wszystkie ciężary i zaczęłam zakładać po 10 kg z każdej strony. Schylam się więc, biorę napinając się całkiem mocno talerz z napisem '10 kg' po czym nagle jedyne co widzę to gwiazdki.
 
 
 
W trakcie zakładania ciężarów na gryf przypierdzieliłam (!) głową w gryf założony na bramie obok. Czekałam aż zacznie się lać krew .. ale zamiast niej pojawił się wielki guz. Dokończyłam przysiady, z wykrokami było trochę gorzej, więc skończyłam na maszynach na wszelki wypadek :)
 
Swoja drogą po wczorajszej dawce słodkiego, nie mogę przestać myśleć o czekoladzie :/
 
Przestaje odrobinę jak patrzę na zdjęcia poniżej - nie wiem co jadła i ćwiczyla i czy czymś się wspomagała, ale i brzuch i nogi godne pozazdroszczenia :)
 
 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz