Właśnie wróciliśmy. Dzisiaj jest dzień relaksu. Spróbuje jeszcze przed snem zrobić brzuch :) ale póki co mam małego na rękach i ani myśli iść spać. Starsza już dawno to zrobiła, bo wykończył ją dzisiejszy dzień. Miała dzisiaj dużo wrażeń. Najpierw teatr, a później wymyśliłam sobie kolejna zwariowaną rzecz - wyjście z maluszkami na rewie na lodzie. Pomysł wydawał mi się fajny, aż do momentu wyjścia z domu -
Lodowisko?
5 - 6 stopni?
Jak ubrać maluszka żeby nie zmarzł?
Nie wezmę wózka, bo nie będzie gdzie go postawić - to co dalej?
Chusta?
Fotelik?
Na ręce?
Uuuuu a jak zacznie przekrzykiwać spektakl i wszyscy którzy zapłacili za bilety będą na mnie krzywo patrzeć, bo będziemy im przeszkadzać?
Rezygnacja była blisko. Ale spięliśmy się i było super!!!
W rezultacie, mały pojechał ciepło ubrany w foteliku. Wzięłam chustę na wszelki wypadek, która ostatnio robi za przykrycie - przykryliśmy się nią we trójkę w połowie występu. Tatuś zgrywał twardziela i mówił, że mu ciepło. W plecaku schowane miałam ciepłe mleko dla małego. Karmić piersią za bardzo nie było gdzie. Było trochę miejsc wolnych, więc fotelik wylądował na jednym z krzeseł. Z kubkami gorącej herbaty z cytryną oglądaliśmy wszyscy z zapartym tchem :) Małemu podobały się bardzo migoczące światełka i muzyka. Pierwsza połowa podobała mu się bardziej bo oglądnął całą - na drugiej przysnął. Wszystko było idealnie :) Jupiii kolejny raz udowodnił, że jest idealnym kompanem w każdej sytuacji!
Załączam krótki filmik z rewii na lodzie pt. "Piękna i Bestia" :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz