Właśnie minął pierwszy tydzień w pracy. Jest piątek wieczorem i mam wrażenie, że nie ogarniam :/ Co prawda zaliczyłam w tym tygodniu 4 treningi, w pracy idzie całkiem nieźle, ale maluchy dają popalić - jedno chore, a drugie budzi się w nocy i chce się bawić. W tygodniu chodziłam spać o 21, sterta prania leży w łazience i czeka aż się za nią wezmę, okna wypadałoby pomyć :) ach te dylematy młodej mamy :)
Wczoraj żeby zdążyć na trening, wstałam przed 6 (niestety mój młodszy obudził się razem ze mną), więc o spokojnej kąpieli nie było mowy :) on chodził po łazience, a ja próbowałam się szybko ogarnąć. O 7.15 musiałabym być gotowa do wyjścia i udało się :) trening 7.30 - 8.30, ale na 9.00 znowu do pracy, więc szybki prysznic po zajęciach i w biegu od samego rana.
Dzisiaj trening zaliczyłam po pracy (zwolniłam się o 15.45, piętnaście minut wcześniej i jak zwykle w biegu, po to żeby w kolejnym biegu wyjść 5 minut przed końcem zajęć i szybko do domu wymienić tatę, który o 17.10 już musiał wychodzić). Ciekawe kiedy przestanę biegać, włączę tryb powolny, po zajęciach będę mieć czas na spokojny prysznic, w domu będę mieć czas na spokojną kąpiel :)
AAAAAAAAAAAAAAAA właśnie jedno dziecko zadaje mi milion pytań, drugie próbuje się wspiąć na łóżku krzycząc pod nosem .. to chyba znak, że czas kończyć. Miłego weekendu wszystkim!
No,no pełen podziw, przy dwójce dzieci znajdujesz czas na trening i jeszcze praca - super ! A niektórzy nie mają dzieci i mówią że czasu nie mają na ćwiczenia :)
OdpowiedzUsuń